poniedziałek, 18 lipca 2016

Środa biega na 5.



A dokładniej na 5,74. Kilometra. Taką długość miała trasa, którą w ramach akcji sekcji biegowej miejscowego klubu sportowego pokonałam ja i 80 innych osób.
Teoretycznie bieg nie miał charakteru wyścigu, podejrzewam, że większość osób podeszła do tego na luzie. Ja miałam jednak plan do zrealizowania, a w zasadzie chciałam sobie samej udowodnić czy jestem w stanie obiec jezioro w mniej niż pół godziny (and I did it!).

Fot. Czesław Kościelski - PS. Kto mnie znajdzie temu stawiam piwo :D


Celem takich imprez jest  propagowanie sportu, zdrowego stylu życia. Oczywiście poczułam się w obowiązku nie tylko przyjść, przebiec, pójść do domu. Najpierw był bieg dla dzieciaków. Póki co mój Piotrek jest za mały, a regulamin nie przewidywał dystansu dla niechodzących samodzielnie brzdąców, ale namówiłam na udział dzieci mojej przyjaciółki. Młodzi tak się nagrzali na ten bieg, że nawet biegali na stadion żeby potrenować. 

Takie małe dzieciaki (kategoria 4-7 lat) to jednak pocieszne są. Krzysiu, lat 7, kiedy wszyscy przybrali sportowe pozycje stał z rękoma założonymi na głowę i nie bardzo wiedział co się dzieje, ruszył z opóźnionym zapłonem, a mimo to i tak udało mu się zdobyć 3 miejsce. Ha, pierwsze pudło w karierze. Byłby drugi, ale przed samą metą złapała go kolka i musiał się zatrzymać. Za to Wiktoria (lat 6) do końca zapierała się, że pobiegnie sama, by na samym końcu stwierdzić, że jednak to by chciała żebym biegła razem z nią. A ja to dobra ciocia jestem, no więc pobiegłam. Kurczę młoda też jest niezła, bo jak ruszyła to ciężko było mi ją dogonić. 

Fot. Czesław Kościelski

Fot. Czesław Kościelski


A ja? Ja też wystartowałam w iście szalonym stylu, bijąc swój "dorosły" rekord na 1 km. Oczywiście z każdym kolejnym kilometrem było wolniej, ale endo powiedziało mi, że pobiłam też rekordy na 3 i 5 km. A więc jest jednak dla mnie nadzieja, że mam szansę biegać na takim poziomie jakim bym chciała. Trzeba tylko trenować, ciężko. Jednak fajny wynik zawsze działa motywująco. Dzisiaj wstałam przed 5 (rano), a o 5.30 byłam już na trasie. Pykłam 18 km w dość przyzwoitym czasie. Jednak nie ma to co poranne świeże powietrze, brak ludzi na trasie, cisza, spokój i kaczki co chwilę przebiegające przez moją drogę. Nic tylko biegać :D





7 komentarzy:

  1. Gratulacje, fajna rzecz dla ludzi lubiących biegać. W mojej miejscowości są organizowane coroczne biegi uliczne (gdzieś wiosną), ale ostatnio biegłam w gimnazjum i to trochę z przymusu... Główna trasa ma 5km czyli podobnie, ale chyba wyplułabym płuca. Robiłam już kilka podejść do biegania i nadal nie umiem tego długoterminowo robić... :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym nawet jednej trzeciej trasy w tym czasie nie przebiegła.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to gratki! Nie ma to jak zrealizować zamierzony cel, a w przypadku aktywności fizycznej oprócz satysfakcji dochodzą jeszcze endorfiny - uwielbiam to!:)
    Poza tym widzę efekty biegania u Ciebie - Twoje nogi prezentują się wzorowo!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już się martwiłam, że porzuciłaś blogosferę, a tu proszę - zmiana nazwy :) Gratuluję dobrych czasów i osiągnięć! Sama biegam, ale póki co nie stawiam się na zawodach, trenuję dla siebie i przyjemności :) Tylko czekać, aż synek podrośnie i zacznie biegać z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale fajnie, że Mały Ci kibicował :) super! Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze chciałam zacząć biegać, niestety zdrowie mi na to nie pozwala :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie ♥ Buziaki!

    OdpowiedzUsuń